czwartek, 28 marca 2013

Bezrobocie? Ponad 27 proc.

Ełk. Czarne chmury nad starostwem.

Bezradni?

Największe w historii bezrobocie, niejasności związane z przyznaniem pozwolenia na działalność firmie, która urządziła sobie w Prostkach dzikie wysypisko śmieci, niepewność i protesty w sprawie likwidacji „mechaniaka”. Nad ełckim starostwem powiatowym zbierają się czarne chmury. Czy spadnie z nich deszcz?

Debata podczas sesji rady powiatu w czwartek 28 marca nie należała do optymistycznych. Bezrobocie na koniec 2012 roku - 26 procent, czyli najwyższe w historii. Perspektyw jego zmniejszenia - brak. Do tego dochodzą niejasności wobec warszawskiej spółki ERA-EKO, która w ubiegłym roku otrzymała od starosty ełckiego zgodę na działalność. Efekt? Dzikie składowisko śmieci w Prostkach i protesty tamtejszych mieszkańców. To ta sprawa wywołała najwięcej pytań radnych opozycyjnych.

- Jaki wpływ na wydanie pozytywnej decyzji wobec ERA-EKO miało to, że jej przedstawicielem jest kuzyn starosty? - pytał radny Andrzej Zdanowski. - Dlaczego nie podjęto żadnych działań w grudniu ubiegłego roku, kiedy były sygnały o nieprawidłowościach? Czy teraz starostwo będzie płacić za usunięcie śmieci z Osiedla Leśnego w Prostkach? Czy firma warszawska miała w ogóle zamiar prowadzić tam jakąkolwiek działalność, czy tylko składować odpady?

Na te wątpliwości odpowiadał Krzysztof Piłat, starosta ełcki.

- Nie można od razu zakładać, że przedsiębiorca ma niecne intencje, a pozwolenie wydaje się w oparciu o obowiązujący porządek prawny i nie było w tej sprawie przeciwwskazań - mówił Krzysztof Piłat. - To, że firmę reprezentował mój daleki krewny, nie miało żadnego wpływu na podjęte decyzje. Śmieci mają zniknąć, podjęliśmy już stosowne działania administracyjne, a przedsiębiorca nie uniknie kary. Chciałbym podkreślić pozytywną rolę, jaką odegrali w tym wszystkim mieszkańcy Prostek. Ich przytomność umysłu i podjęcie protestów pozwoliły na ukrócenie procederu składowania śmieci blisko ich domów.

Na sesji padły też pytania o przyszłość „mechaniaka”.

- Czy zarząd nadal rozważa „przepchanie” reformy edukacji zawodowej? - chciał wiedzieć Andrzej Zdanowski. - Teraz trzymamy nauczycieli i uczniów w niepewności, a może do sprawy wróci się w czerwcu bądź lipcu, kiedy wszystko trochę ucichnie?

- Projekt reformy jest na etapie procedowania i nic się nie odbędzie bez wiedzy radnych - odpowiadał Krzysztof Piłat.

Puentą relacji z obrad sesji powiatu niech będzie informacja Głównego Urzędu Statystycznego o bezrobociu w powiecie ełckim na koniec lutego 2013 roku. Wynosi ono 27,2 proc., bez pracy pozostaje u nas prawie 9 tys. osób. Tymczasem w powiecie suwalskim bezrobotnych jest 1,7 tys. osób, czyli 12 proc., zaś w samych Suwałkach 4,2 tys. ludzi, czyli 14,4 proc.

(sob)

Fot. Krzysztof Piłat (z lewej), starosta ełcki, podczas marcowej sesji musiał odpowiadać na niewygodne pytania radnych.

środa, 13 marca 2013

Żarty się skończyły

Ełk. Masz psa? Lepiej po nim sprzątaj!

Wiosna bez psich kup?

Żarty się skończyły. Po akcji informacyjnej przyszedł czas na kary. Ełccy strażnicy miejscy będą patrolowali osiedla i obserwowali, czy sprzątamy po swoich pieskach. Jeśli nie, to posypią się mandaty.

„Przyjemne miasto - przyjemny pupil” - to hasło akcji prowadzonej w tym roku przez Straż Miejską w Ełku. Jej cel to skłonienie ełczan do odpowiedzialności za swoich czworonożnych przyjaciół, czyli wyprowadzanie ich w kagańcu, rejestracji, szczepienia i sprzątania po nich. Sprzątanie psich kup przez właścicieli ma się przyczynić do poprawy czystości miejskich trawników i chodników. Problem ten jest szczególnie palący, kiedy po zimie przychodzą roztopy i naszym oczom ukazują się psie odchody.

- Nie czekamy na roztopy i już teraz podejmujemy zdecydowane działania - mówi Krzysztof Skiba, komendant Straży Miejskiej w Ełku. - Akcja uświadamiająca polegała na dotarciu do ludzi z informacją poprzez ulotki i plakaty. Ujęliśmy w nich różne akty prawne, w których jest mowa o odpowiedzialności właściciela za swojego psa. Teraz przyszedł czas na egzekwowanie prawa. Bierzemy pod lupę osiedla i sprawdzimy, czy ełczanie sprzątają po swoich psach. Jeśli nie, to będziemy wystawiali mandaty.

Kiedy i gdzie możemy się spodziewać lotnych patroli obserwujących poczynania psów i ich panów?

- Codziennie odwiedzimy inne osiedle, pomiędzy godz. 6 i 8, ale również po południu - mówi Krzysztof Skiba. - Mamy rozeznanie w tym, gdzie psiaki są wyprowadzane i tam będziemy obecni.

Za zaniedbanie obowiązku posprzątania po swoim piesku czeka nas mandat w wysokości od 20 do 500 zł. W ubiegłym roku ełccy strażnicy miejscy wystawili 150 takich mandatów.

(sob)

Fot. Posiadanie psa wiąże się z obowiązkiem sprzątania po nim.

wtorek, 12 marca 2013

Coraz więcej kamer

Śledzą nasz każdy ruch.

Przybywa kamer na ełckich drogach

60 przypadków przejazdu na czerwonym świetle dostrzegło od początku stycznia czujne oko nowych kamer miejskiego monitoringu.

Kamer w naszym mieście jest coraz więcej. Od tego roku kolejnych 18 zamontowano w obrębie pasów drogowych. Ich przeznaczenie jest różnorodne.

- Można za pomocą tego sprzętu udokumentować różne wykroczenia - mówi Krzysztof Skiba, komendant ełckiej Straży Miejskiej. - Nie tylko przejazdy kierowców na czerwonym świetle, ale również dewastację mienia publicznego, ustalenie sprawców kolizji i wypadków drogowych, a nawet właścicieli piesków, którzy nie przestrzegają obowiązku sprzątania po swoim pupilu.

Najczęściej wykrywane nieprawidłowości to przejazd na czerwonym świetle. Kierowcy powinni szczególnie uważać na skrzyżowaniu ulicy Wojska Polskiego z Kościuszki oraz Mickiewicza z Orzeszkowej i Gdańską. Tam właśnie umiejscowione są dwie z nowych kamer miejskiego monitoringu.

- W tych miejscach od początku tego roku odnotowaliśmy już 60 przypadków przejazdu na czerwonym świetle - mówi Krzysztof Skiba.

Jakość nagrań z kamer miejskiego monitoringu jest bardzo dobra i obsługujący je strażnicy miejscy widzą kierowców rozmawiających podczas jazdy przez telefon komórkowy, osoby bez pasów bezpieczeństwa czy też dzieci, które nie są przewożone w specjalnych fotelikach.

(sob)

Fot. Na skrzyżowaniu ulicy Wojska Polskiego z Kościuszki przejazd auta na czerwonym świetle zarejestrują kamery miejskiego monitoringu.

środa, 6 marca 2013

Śmieci po nowemu

Nie opłaci się segregować. Na razie?

Spore kontrowersje budzą uchwalone na lutowej sesji przez ełckich radnych nowe stawki za wywóz śmieci. Segregując odpady na suche i mokre zapłacimy raptem o złotówkę albo dwie mniej od tych, którzy tego nie robią.

Nowe stawki za wywóz śmieci będą obowiązywały od 1 lipca i zależą od wielkości rodziny. Bez segregacji odpadów jednoosobowe gospodarstwo zapłaci 12 zł, dwuosobowe - 25 zł, trzyosobowe - 38 zł, czteroosobowe - 46, pięcioosobowe i więcej - 51 zł. Dzieląc śmieci na suche i mokre zapłacimy odpowiednio: 11, 24, 36, 44 i 49 zł, czyli tylko o złotówkę albo dwie mniej. Za takimi stawkami opowiedziało się trzynastu radnych, sześciu wstrzymało się od głosu, tylko dwóch było przeciwnych takiemu rozwiązaniu - Michał Tyszkiewicz i Wojciech Kwiatkowski.

- Wśród gmin miejsko - wiejskich ełckie stawki za śmieci są jednymi z najwyższych w kraju - mówi Michał Tyszkiewicz. - Przyjęty cennik sprawia, iż segregacja odpadów właściwie się nie opłaca. Pojawiają się również inne pytania. Czy przyjęty przy segregacji podział na frakcję suchą i mokrą w ogóle jest zgodny z dyrektywami unijnymi? Czy nie powinno być podziału na szkło, plastik i papier? Przegłosowany system jest też zbyt wysoki dla rodzin wielodzietnych. Moje pięcioosobowe gospodarstwo domowe płaci teraz 25 zł, po zmianach będzie to dwa razy tyle. Czy to jest polityka prorodzinna? Po powstaniu Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów w Siedliskach stawki za wywóz śmieci miały być niższe, a będą wyższe.

Tomasz Andrukiewicz, prezydent Ełku, przekonuje, że przyjęte rozwiązanie jest tymczasowe i realistyczne.

- W Ełku 91 proc. to zabudowa wielorodzinna, czyli do jednego pojemnika śmieci wrzuca wiele osób - mówi Tomasz Andrukiewicz. - Jeśli na kilkadziesiąt osób tylko jedna nie posegreguje odpadów, to wszyscy, nawet ci segregujący, zapłacą wyższa stawkę. Biorąc to pod uwagę przyjęliśmy, że ta różnica nie może być duża. Też jestem zwolennikiem większego zróżnicowania, ono nastąpi z czasem, a teraz nastawiamy się na edukację mieszkańców miasta w kwestii odpowiedniej segregacji.

(sob)

Fot. Za śmieci posegregowane na frakcję suchą i mokrą zapłacimy tylko o złotówkę albo dwie mniej niż za zrzut wszystkich do jednego pojemnika.

wtorek, 5 marca 2013

Cierpienia młodej wadery

Co najmniej tydzień trwał koszmar wilczycy uwięzionej w pułapce zastawionej przez kłusowników.

W piątek 1 marca geodeci pracujący w okolicach miejscowości Sajzy w gminie Ełk przeżyli spory szok. Podczas standardowych prac nagle usłyszeli dochodzące z pobliskiego lasu wycie wilka. Przerazili się tym bardziej, iż zobaczyli zwierzę, które warcząc rzuca się w świerkowym zagajniku. Geodeci byli przekonani, że chce ich zaatakować. Powiadomili o sytuacji pracownika leśnictwa nomen omen Wilczego. Ten udał się we wskazane miejsce w celu sprawdzenia sytuacji i zastał wstrząsający widok.

- W kępie gęstych świerków siedział skulony wilk - czytamy na stronie internetowej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. - Jego prawa tylna łapa uwięziona była w grubym wnyku przymocowanym do drzewa. Drzewa w promieniu dwóch metrów były poobgryzane. Zestresowane zwierzę w szale bólu i bezsilności, nie mogąc się uwolnić, atakowało wszystko, co było w zasięgu jego zębów. Wilczyca we wnyku pozostawała prawdopodobnie od tygodnia. Była agresywna i nie pozwalała się do siebie zbliżyć.

O dramacie zwierzęcia leśnicy powiadomili ełcki nadzór weterynaryjny i na miejscu pojawili się weterynarze. Wilczyca dostał środek uspokajający i można było przystąpić do akcji jej uwolnienia.

- Oswobodzono łapę zwierzęcia z wnyku oraz dokonano wnikliwych oględzin - relacjonują leśnicy. - W pułapkę kłusownika wpadła wadera około pięcioletnia, średniej wielkości i w dobrej kondycji. Oprócz otarcia uwięzionej łapy oraz ogólnego osłabienia nie stwierdzono u niej innych kontuzji. Po zdezynfekowaniu rany zwierzę wstało i o własnych siłach ruszyło w leśne ostępy.

(sob)

Fot. Wilczyca przez tydzień cierpiała uwięziona w pułapce zastawionej przez kłusowników.

poniedziałek, 4 marca 2013

Złoty pierścionek wylądował w koszu

W panice wyrzucili zdobycz

Poszukiwania sprawców kradzieży złotych pierścionków oraz mężczyzny, który groził, iż targnie się na swoje życie prowadzili ełccy policjanci.

Do zuchwałej kradzieży w sklepie jubilerskim w centrum Ełku doszło w czwartek 28 lutego około godziny 14.20. Wtedy pojawili się w nim dwaj mieszkańcy Grajewa w wieku 21 i 22 lata.

- Poprosili ekspedientkę, aby pokazała im kilka złotych pierścionków - mówi Anna Fic, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. - Sprzedawczyni podała dwa pierścionki, po jednym dla każdego z nich. Wtedy wybiegli ze sklepu zabierając biżuterię o wartości około tysiąca złotych.

Sprzedawczyni o zajściu od razu powiadomiła policję.

- Informacja o tej kradzieży została przekazana wszystkim funkcjonariuszom będącym na służbie - mówi Anna Fic. - W okolicy dworca PKP w tym czasie służbę pełnił policjant wspólnie ze strażnikami ochrony kolei. Funkcjonariusze patrolując perony zauważyli dwóch mężczyzn, którzy wyglądem przypominali podejrzanych o kradzież biżuterii. Obaj zostali zatrzymani.

Jak się okazało na komisariacie, grajewianie nie mieli już przy sobie skradzionych pierścionków. Kiedy zauważyli zbliżających się mundurowych to wyrzucili łup. Jeden z pierścionków policjanci odnaleźli w koszu na śmieci!

- Obaj mężczyźni tłumaczyli, że planowali kradzież jeszcze przed wejściem do sklepu - mówi Anna Fic. - Noc z czwartku na piątek spędzili w policyjnym areszcie. Usłyszeli już zarzuty kradzieży. Teraz każdemu z nich grozi teraz kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.

Z kolei w piątek 1 lutego ełccy mundurowi poszukiwali 27 - letniego mężczyzny, który według informacji rodziny może popełnić samobójstwo.

- Około godziny 12.30. oficer dyżurny ełckiej komendy otrzymał niepokojące zgłoszenie - mówi Anna Fic. - Rodzina powiadomiła, iż zaginął 27 - letni mężczyzna, który prawdopodobnie chce targnąć się na swoje życie. Według nich miejscem, w którym mógł przebywać, jest las pod Ełkiem.

34 policjantów rozpoczęło poszukiwania - przeczesywali las oraz inne miejsca. Po niespełna dwóch godzinach odnaleźli zaginionego. Na całe szczęście nic mu się nie stało.

(sob)

Fot. Jeden ze skradzionych pierścionków sprawcy podczas ucieczki wrzucili do kosza na śmieci.